Barbara Kobielska

Z cyklu: „Ocalić od zapomnienia...”

„Spotkanie Wrocławskiego Komitetu 1.10.2010”

4 października 2010
autor: Krzysztof Kobielski, artykuł ukazał się na stronie www.wroclawskikomitet.pl.


Po spotkaniu Wrocławskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego na Urząd Prezydenta R.P., które odbyło się w ubiegły piątek 1.10.2010 roku w auli domu katechetycznego Parafii p.w. św. Antoniego przy ul. Kasprowicza odniosłem wrażenie - zgodnie zresztą z jedną z wiekopomnych myśli wybitnego polskiego klasyka filozofii politycznej - że miało ono zarówno "plusy dodatnie jak i plusy ujemne". Ponieważ staram się pisać szczerze o tym, "co mi w duszy gra", więc z góry przepraszam, jeżeli kogoś niechcący urażę. Nie jest to moim świadomym zamiarem.

Do plusów dodatnich (i to bardzo ważnych) piątkowego zebrania należy niewątpliwie to, że się ono odbyło i dało możliwość w miarę swobodnej wymiany poglądów na temat przyszłości Komitetu w gronie osób tą przyszłością zatroskanych. Na to spotkanie Komitetu szedłem z intencją wsłuchania się w głos jego Członków. Jak do tej pory miałem okazję wsłuchiwania się w głos "grupy inicjatywnej Komitetu". Dodatkowo we wrześniu zostałem dotknięty "nieszczęściem" odbycia dość długiego urlopu, tak więc czasowo byłem wyłączony
z bieżących spraw zarówno "komitetowych" jak i polskich, więc byłem ciekaw, jak "sprawy obecnie się mają".

Minusów tego spotkania - w mojej opinii - było niestety znacznie więcej. Podstawowym minusem było to, że ilość osób obecnych na spotkaniu oscylowała koło 10% wszystkich członków Komitetu. Wobec takiej frekwencji trochę trudno mówić o reprezentatywności tego gremium, mimo pełnego szacunku i uznania dla jego uczestników i ich intencji. W moim (i chyba nie tylko moim) rozumieniu spotkanie miało mieć charakter spotkania dyskusyjnego na temat dalszych losów Komitetu.
W rozesłanym do Państwa zaproszeniu na spotkanie pan Marek Delimat nakreślił jego tematykę w sposób następujący: „Komitet … jest strukturą w pełni demokratyczną” i taką pozostanie. Nieformalna Grupa Inicjatywna jest jedynie przejściową jego reprezentacją, która jak najszybciej winna zostać zastąpiona wyłonionym w wyborach Zarządem, który otrzyma mandat do jego pełnoprawnego przedstawicielstwa. Wszelkie decyzje odnośnie statutu i form działania Komitetu powinny więc zapaść po wyborach i być efektem otwartej dyskusji. Aby naświetlić Państwu poruszane do tej pory koncepcje formuły dalszej działalności Wrocławskiego Komitetu zebrałem je poniżej w punktach, które trzeba rozważyć w trakcie najbliższego spotkania:
1. Komitet jako niezależna i samorządna organizacja społeczna o demokratycznie wybieranej reprezentacji i podmiotowości politycznej.
2. Komitet jako przybudówka lokalnego PiS-u, realizująca powierzane im przez partię zadania i kierowana oraz reprezentowana przez wskazanych przez PiS Członków Komitetu: np. uroczystości rocznicowe, manifestacje, odczyty – bez podmiotowości politycznej.
3. Komitet jako kuźnia i przedsionek przyszłych działaczy partyjnych, kierowana i zarządzane bezpośrednio przez oddelegowanych przez partię Członków partii PiS - bez podmiotowości politycznej.
4. Komitet należy przekształcić w komórkę organizacyjną partii PiS.
Od razu szczerze wyznam, że na tym "czteropromieniowym rondzie" kierowałbym się w stronę drogowskazu oznaczonego cyfrą "1", jednakże z uzupełnieniem go o inskrypcję na temat bardzo bliskiej współpracy z Prawem i Sprawiedliwością, jednakże z zachowaniem pełnej autonomii obydwu podmiotów.

Przyznaję, że pewną "niezręcznością" okazało się to, że zebranie poprowadził, może trochę z przyzwyczajenia - skądinąd bardzo sympatyczny i wysoko przez mnie ceniony - pan Radosław Rozpędowski z PiS-u, a nie ktoś z tzw. "Grupy Inicjatywnej". Wywołało to nawet w pewnym momencie głosy protestu z sali. Niezręczne było też to, że pan Marek Delimat w pewnym momencie nie "powalczył" o przejęcie prowadzenia spotkania, aby uniknąć posądzeń o ręczne sterowanie nim (tj. spotkaniem oczywiście) przez PiS. Pan Marek tłumaczył, czym był podyktowany taki, a nie inny, rozwój sytuacji i idące za tym jego postępowanie. Jedno jest pewne: na następnym zebraniu Komitetu taka sytuacja nie może się powtórzyć i pan Marek w rozmowach kuluarowych przyznał mi rację.

Niefortunne było również to, że termin spotkania został tak ustalony, że uniemożliwił udział w nim większości osób działających w tzw. Grupie Inicjatywnej. Po części i to również było przyczyną, że grupa ta nie ujawniła się na zebraniu i nie przedstawiła wszystkim zebranym prowadzonych przez siebie do tej pory działań i projektów na przyszłość. Z pewnością Grupa Inicjatywna na następnym takim spotkaniu powinna to uczynić.

Podczas spotkania część dyskutantów zgłaszała różne bardzo ciekawe pomysły, jak np. tworzone w łonie Komitetu grupy problemowe. Tego typu pomysły były de facto wcześniej roztrząsane na spotkaniach Grupy Inicjatywnej. Jednakże najistotniejszym tematem, któremu miało być poświęcone to spotkanie, było to w jakiej formie Komitet powinien działać. W pewnym momencie jeden z panów obecnych na zebraniu zgłosił dość ciekawą propozycję przekształcenia Komitetu w stowarzyszenie. Powiedział, że ma gotowy Statut takiego stowarzyszenia i wszystkie potrzebne do jego zarejestrowania dokumenty. Propozycja wzbudziła entuzjazm części zgromadzonych. Jedno, co wzbudziło moje wątpliwości to to, że nazwiska tego pana nie znalazłem wśród sygnatariuszy Komitetu. Ale może nie dosłyszałem wyraźnie nazwiska i muszę to złożyć na karb moich problemów związanych ze słuchem i wieloletnim zbyt głośnym słuchaniem muzyki rockowej... Pan ten powiedział, że wystarczy jakieś 30 osób do stworzenia Stowarzyszenia i kto chce - będzie mógł potem się zapisać.

Uważam taki algorytm postępowania za wadliwy. Nasz Komitet ze swojego założenia jest ciałem demokratycznym, liczy około tysiąca osób i jego przyszły kształt powinien być przez wszystkie te osoby przyjęty. A jeżeli nie przez wszystkie, to przynajmniej przez ich zdecydowaną większość. Uważam, że tworzenie jakiejś elitarnej, "kadrowej" grupy jako zaczynu na początek jest niedopuszczalne. Wydaje mi się, że Komitet wogóle ma sens, jeżeli będzie nadal zrzeszał zdecydowaną większość z jego obecnych członków, ideałem wręcz byłoby, gdyby wszyscy znaleźli w nim swoje miejsce i mieli jednakowy wpływ na jego przyszły kształt.

Projekty polegające na zauczestniczeniu powstałego Stowarzyszenia w przyszłości w wyborach do władz politycznych pan Marek Muszyński określił jako nierealne, ponieważ zgodnie z Konstytucją R.P. w takich wyborach mogą brać udział wyłącznie partie polityczne. A na nową partię na obecnej scenie politycznej miejsca po prostu nie ma. Zresztą skuteczne działanie partii wiązałoby się z posiadaniem tak potężnych środków finansowych, że trudno to realnie rozpatrywać.

Pan Jurek Pietraszko opowiedział się przeciwko zbytniemu formalizowaniu działania Społecznego Komitetu twierdząc, że jest wysoce prawdopodobne, iż to będzie początkiem jego końca. Uważam, że w jego rozumowaniu jest dużo racji. Ale w jaki sposób pogodzić to z bardziej skutecznym oddziaływaniem Komitetu? Oto jest pytanie, na które wszyscy staramy się odpowiedzieć. Wybór metody musi być w pełni demokratyczny. O jednym jestem przekonany: decyzję o przyszłości Komitetu musza podjąć jego wszyscy członkowie. Nie może się to odbyć w gronie dziesięcioprocentowej jego reprezentacji.

Na spotkaniu zaproponowałem, aby było ono zaczynem dyskusji, która mogłaby toczyć się w Internecie na forum naszej strony http://www.wroclawskikomitet.pl. Po takiej dyskusji (np. dwutygodniowej) możnaby zwołać następne zebranie, na którym przygotowano by pod głosowanie konkretne przemyślane i w miarę przedyskutowane projekty. Parę trochę niecierpliwych osób próbowało przerywać moją wypowiedź. Czyniono to również wielokrotnie w stosunku do innych osób. To też jest kolejny przyczynek do rozmowy na temat "demokratycznej dyskusji". Takie zachowanie w stosunku do dyskutantów uważam za niedopuszczalne.

Jedno jest pewne niewątpliwie. Następne spotkanie musi być bardzo starannie przygotowane. Powinno odbyć się w takim terminie, który umożliwiałby udział zdecydowanej większości członków. Powinni w nim koniecznie uczestniczyć panowie Marek Dyżewski i Andrzej Kisielewicz oraz inni członkowie Grupy Inicjatywnej, którzy zapoczątkowali ideę powołania Komitetu Wrocławskiego. Udział w zebraniu powinien być potwierdzony listą obecności i wydaniem mandatu każdemu uczestnikowi. Na ostatnim spotkaniu nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że przez pewien czas uczestniczyło w nim kilku gentlemanów, których fizjonomie odwoływały się do moich wspomnień z czasów stanu wojennego i pewnej nieistniejącej dziś (pod starą nazwą) Służby.

Poza tymi paroma panami nikogo nie powinniśmy po drodze zgubić. Zdaję sobie sprawę i wynikało to z wypowiedzi wielu osób, że prawie każdy ma dość rozbudowane (proszę się nie obrazić...) Ego i wolałby być raczej w Komitecie generałem niż szeregowym żołnierzem. Temu problemowi może zaradzić koncepcja pana Jurka Pietraszki.

Przypomnijmy sobie na koniec hasło wyborcze Jarosława Kaczyńskiego, które zgromadziło nas pod sztandarami walki o Wielką Sprawę. "Polska jest Najważniejsza". Tak mógłby się teraz nazywać nasz Komitet, bo choć wielu z nas wiele różni, to chyba każdy z nas podpisze się pod tym hasłem. W swoim dzisiejszym komentarzu pod sprawozdaniem z piątkowego zebrania pan Marek Delimat napisał: "dzisiaj newsem dnia lokalnych rozgłośni jest informacja o wrocławskiej koalicji POPiS". Jeżeli to miałaby być prawda - to nasze wszystkie działania wydają się nie tyle śmieszne, co tragikomiczne. Coś takiego nie mieści mi się w głowie, pomimo dość dużego rozmiaru noszonego beretu. Ale i na to pytanie otrzymamy przecież w końcu odpowiedź. I może dopiero wtedy nasz Komitet może okazać się niezbędny?

W każdym razie dyskutujmy o Komitecie. Szukajmy pomysłów na jego jak najlepsze działanie.
Dla Polski i dla nas...


Copyright by Barbara Jach-Kobielska & Krzysztof Kobielski © 2011
Wszystkie prawa zastrzeżone - All rights reserved
 
 
Designed by Krzysztof Kobielski & Jacek Francuz from "MILESTONES-IT"