Z cyklu: „Ocalić od zapomnienia...”
Ten piękny tekst Juliusza Słowackiego zatytułowany "Testament Mój" pragnę zadedykować wszystkim "Dolnoślązakom" i Rodakom jako mój drugi, a jednocześnie być może ostatni wpis na blogu tego portalu. Na ustach paru osób w tym momencie może pojawić się drwiący uśmieszek, ale pragnę Państwa uspokoić: nie, nie jestem megalomanem i nie chcę zawłaszczyć wiersza Wielkiego Wieszcza, traktując go jako "Mój testament".
Ten wiersz, być może zapomniany przez uczniów w szkołach jak również przez ich nauczycieli, został przypomniany w polskich mediach w dniach żałoby po śmierci Prezydenta i 95 innych członków polskiej delegacji udających się do Katynia z okazji 70-tej rocznicy wielkiej sowieckiej zbrodni, dokonanej na Narodzie Polskim. Zginęli oni w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem w Rosji. W tej katastrofie, której przyczyny do dzisiaj pozostają niewyjaśnione, oprócz 95 innych ofiar, wybitnych Polaków i patriotów, którzy lecieli do Katynia, aby oddać hołd zamordowanym przez Rosję Sowiecką polskim oficerom - zginął Prezydent Polski Lech Kaczyński.
Do Smoleńska - według dowcipu opowiadanego przez jednego z czołowych polityków rządzącej partii - pojechał jako "kurdupel, kartofel i alkoholik", a wrócił jako Mąż Stanu. Przyczyną zaistnienia tego cudu według posła Janusza Palikota (bo on był tym, który dowcip ten zapamiętale kolportował) było to, że "Rosjanie podmienili ciało". Tymczasem, jak pisał inny wielki poeta Cyprian Kamil Norwid, prawda jest inna: czasami aż śmierci trzeba, abyśmy dostrzegli prawdziwą wielkość człowieka.
Chyba żaden z Prezydentów w historii Polski, ba - Europy czy nawet całego Świata - nie był z takim zapamiętaniem postponowany i mieszany z błotem we własnym kraju. Lech Kaczyński był pierwszym Prezydentem Niepodległej Polski. Po jego tragicznej śmierci, o sprokurowanie której - nie ja jeden zresztą - podejrzewam służby sąsiedniego państwa, wielu Polaków dojrzało w tym ośmieszanym za życia człowieku Wielkość. Jak powiedział pewien starszy człowiek, czekający wraz z innymi kilkanaście godzin przed Pałacem Prezydenckim
w Warszawie, aby oddać hołd leżącemu w trumnie małemu wzrostem, a Wielkiemu Sercem Człowiekowi: "On zamknął oczy po to, byśmy my je otworzyli".
Kiedy kilka dni temu sięgnąłem po ten wiersz Słowackiego i po wielu latach ponownie go przeczytałem - nie miałem wątpliwości, że taki właśnie Testament pozostawił nam Polakom, stojącym na rozdrożu wobec zagrożenia Niepodległości Naszej Ojczyzny, Nasz Prezydent. Nagle zrozumiałem, że wymowa tego wspaniałego tekstu Juliusza Słowackiego nic nie straciła na aktualności wraz z upływem tak wielu lat. Ja wierszy pisać nie umiem. Dlatego w ten sposób, zamieszczając ten wpis i ten wiersz na blogu "Dolnoślązaków" chciałbym oddać hołd Mojemu Prezydentowi, Wielkiemu Polakowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Nadeszły dla nas Polaków ciężkie chwile. Cóż zatem pozostało? Może słowa: "lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei..."